„Powrót komety z 1815 r.” – nieopublikowany rękopis J. W. Jędrzejewicza z 1887 r.

Pierwszy rękopis Jędrzejewicza w naszych rękach! Udało nam się dotrzeć do skanów nieznanych wcześniej rysunków i rękopisu Jana Walerego Jędrzejewicza. 
Odnaleziony tekst jest to długi, kompletny i nieopublikowany artykuł Jędrzejewicza dotyczący komety Olbersa p.t. „Powrót komety z r. 1815”, ukończony w październiku 1887 roku. Jest to najpewniej ostatni większy tekst, jaki Jędrzejewicz napisał przed swoją chorobą i śmiercią w grudniu 1887 r. W tym okresie płoński astronom opublikował we „Wszechświecie” nr 43/1887 artykuł „Kometa Olbersa”, ale znacznie krótszy. Rękopis jest starannie opracowanym tekstem, z nielicznymi poprawkami. Udało nam się odcyfrować cały tekst, choć nie było łatwo… Pismo Jędrzejewicza okazało się przy tym sporym wyzwaniem, gdyż nie należy do szczególnie czytelnych.
 
Skąd to odkrycie? W marcu 2025 r. odwiedził nas pan Tomasz Mazewski, z którym koordynator Planetarium, pan Adam Derdzikowski, rozmawiał w obserwatorium o zaginionej spuściźnie po płońskim astronomie, a także o podejrzeniach, że jeszcze nieznane materiały mogą się kryć w zbiorach Warszawskiego Towarzystwa Naukowego. Jakiś czas później pan Tomasz Mazewski przesłał nam na e-mail Planetarium link do materiałów, które znalazł podczas własnych poszukiwań genealogicznych. W dwóch zbiorach znajdowały się liczne i różnorodne, ale znane nam materiały. Z jednym wyjątkiem. Materiał określony przez pana Mazewskiego jako notatki Jędrzejewicza, okazał się po analizie wykonanej przez pana Adama Derdzikowskiego, kompletnym i niepublikowanym nigdy artykułem płońskiego astronoma.
 
Dziękujemy panu Mazewskiemu za czujność i podzielenie się swoimi podejrzeniami, co do znalezionych materiałów. Dzięki temu nasza spuścizna po płońskim astronomie powiększyła się o jedyny w swoim rodzaju dokument. Dwa rysunki i długi rękopis Jędrzejewicza to wyjątkowe skarby dla Płońska.

Str. 16.

 

Powrót komety z r. 1815

 

Dokładność rachunków astronomicznych wzbudza w nas zawsze podziwienie ilekroć zdarzy się nam przypatrywać rzadkiemu (?) na niebie zjawisku przewidzianemu rachunkami na kilka lub więcej lat najprzód. Uwaga ta nasuwała się każdemu, kto z zegarkiem w ręku oczekiwał chwili zaistnienia zdarzenia trwającego tak krótko, a na tyle lat z góry obrachowanego co do minuty. Podziwienie to jednak potęguje się jeszcze bardziej, jeśli przewidywane fakta odnoszą się do tych ciał drobnych, lekkich, jakimi są komety. Zjawiają się one najczęściej nagle, po krótkim czasie równie szybko giną i dopiero po latach całych pokazują się na nowo. Pomimo jednak całych lat niewidzialności przekonano się powoli, że i one, zarówno jak planety, krążą po wydłużonych drogach wokół słońca utrzymywane siłą jego przyciągania. Planety jednak, jako światy wielkie, widoczne są na całych prawie obwodach ich dróg eliptycznych i z dnia na dzień ruchy ich mogą być wyznaczone. Inne zupełnie położenie ma miejsce z kometami. Wątłe te utwory, złożone z drobnych ciałek meteorytowych, zbitych w jedną gromadę siłą wzajemnego przyciągania tylko w blizkości słońca stają się widzialnemi, kiedy ciepło jego rozgrzeje je i w części rozłoży na gazy. Wtedy to atmosfera błyszcząca otacza jądro komety, tworzy się tak zwany warkocz, długi promień świetlny, ów dawny postrach ludzi niewykształconych, kometa przybiera wtedy postać imponującą blaskiem i rozmiarami. Nie trwa to jednak długo. Kiedy kometa oddala się od słońca wszystkie te objawy nikną, w miarę oddalania ciałka drobne komety stygną i zimne, ciemne nikną dla oczu ludzkich w przestrzeni.

 

Str. 17

 

To warunki krótkiej widzialności komet na ich długich drogach utrudniały niezmiernie zbadanie ich natury. Dopiero bowiem w 2 połowie XVII wieku Heweliusz Gdańszczanin i uczeń jego Doerfel przypuszczać zaczęli, że te, pozornie obce układowi planetarnemu utwory obiegają dokoła słońca po drogach krzywych zależnych od przyciągania komety przez słońce, sądzili jednak, że one tylko czasowo bawią w naszym świecie planetarnym odchodząc potem bezpowrotnie do innych układów.

Dopiero Halley w r. 1682 porównując bieg ówczesnej świetnej komety z drogami komet dawniej widywanych wpadł na domysł, że kometa owa już kiedyś była przy słońcu i obliczył, że po latach 75 znowu po tej samej drodze do słońca powróci. Ta niezwykła przepowiednia wzbudziła prawdziwy interess w wieku XVIII  kiedy epoka przez Halleya wskazana zbliżała się. A że zasady siły powszechnego przyciągania Newtonowi Kepplera były już wówczas znane, zaczęto pilnie rachować wszelkie wpływy poboczne jakie mogłyby w tak dalekim biegu zmienić drogę komety i spowodować przyśpieszenie lub opóźnienie w jej pojawieniu się. W mozolnym tym rachunku brała czynny udział kobieta obdarzona niezwykłymi zdolnościami – Pani Lepaute wraz z matematykami Clairaut i Lalande’m, a praca ta po raz pierwszy w dziejach astronomii przedsiębrana uwieńczoną została świetnym rezultatem, bo kometa Halley’a zjawiła się w r. 1759 w Marcu, to jest w czasie, jaki rachunkiem był wskazany. Widziano ją potem jeszcze w r. 1835. Droga jej jest tak wydłużona, że sięga

 

Str. 18 (w oryginale 19, poprawiana)

 

Dalej, aniżeli droga najdalszej znanej dziś planety Neptuna. Stwierdziła ona pierwszą zasadę, że komety mogą należeć stale do układu planetarnego. Od tego czasu poznaliśmy już kilkanaście komet obiegających słońce dokoła i to w okresach czasem znacząco krótkich, od 3 i pół do 7 i pół lat wynoszących.

Do ostatnich jednak lat jedyną była kometa Halley’a, która stwierdziła możność oddalania się komet poza układ słoneczny i powrotu ich do słońca. Dopiero w r. 1883 spostrzeżono kometę widzianą przez Pons’a w r. 1812. Droga jej wówczas obliczona przedstawiała długą elipsę na przejście której kometa powinna była potrzebować lat 70 i pół. Jakoż przyszła ona do słońca w czasie obrachowanym i przez całą zimę 1883-84 r. była obserwowaną dopóki powoli nie zniknęła oddalając się po swej wydłużonej drodze.

W obu tych przypadkach obrachowanie postaci całej drogi polegała na dokładnem oznaczeniu tej małej cząstki drogi, jaką widzimy przebieganą przez kometę w blizkości słońca. Obok tego zagadnienia to (nieczytelne) jest jeszcze działaniem wielkich planet, około których kometa przechodzi. Wielkie masy planet Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna przyciąganiem swoim spychają drobną masę komety z drogi obrachowanej powyższym sposobem teoretycznie. Działanie to należy uwzględnić i zmianą drogi nim wywołaną określić, aby przepowiedzieć czas i miejsce, w którym kometę wracającą po tak zmienionej drodze dostrzec będzie można.

 

Str. 20

 

Rok bieżący przedstawiał trzecią powrotną sposobność sprawdzenia teoretycznych rachunków dla odleglejszych komet od czasu wykrycia przez Newtona praw siły ciężkości kierującej wszystkiemi ruchami ciał niebieskich. Na r. 1887 oczekiwaną była kometa Olbersa widziana po raz pierwszy w r. 1815. Droga jej wówczas określona z półrocznych prawie spostrzeżeń przedstawiała elipsę bardzo wydłużoną podobną do dwóch poprzednio wspomnianych sięgającą aż po za ostatnią drogę planety Neptuna, czas zaś potrzebny do przebycia tej drogi i powrotu do słońca określony został po uwzględnieniu zboczeń wywołanych przez planety na lat 72.

Nazwa komety tej złączona jest ściśle ze wspomnieniami człowieka, któremu astronomia zawdzięcza bardzo wiele. Henryk Olbers odkrywca jej był z zawodu lekarzem. Ukończywszy studya lekarskie w Getyndze zamieszkał w r. 1781 w Bremie, gdzie oddawał się swemu zawodowi przez lat 40, poświęcając wolne od praktyki lekarskiej chwile naukom astronomicznym. Ulubionym jego zajęciem były komety, których 6 sam odkrył. On pierwszy wzkazał materię określenia całej postaci dróg komet z trzech tylko pojedynczych spostrzeżeń. Metoda ta Olbersa do dziś dnia stosowana zjednała mu zasłużoną sławę i przyczyniła się bardzo wiele do rozwinięcia części astronomii o kometach traktującej. Zamiłowanie Olbersa w nauce przy wrodzonej bystrości w praktycznem nauczaniu ludzi, zawdzięcza astronomia pozyskanie dla tej pięknej nauki jednego z najdzielniejszych umysłów – Bessel’a sławnego astronoma Królewieckiego który w owym czasie jako

 

Str. 21

 

subiekt handlowy rozpoczynał naukę handlu w Bremie. Zachwycony pracami Olbersa przy wysokich swych zdolnościach wkrótce był mu pomocą w pracy a niedługo powołany przez króla Fryderyka Wilhelma III w r. 1810 do założenia Obserwatorium w Królewcu przeniósł się tam, gdzie zasłynął jako jeden z najzdolniejszych astronomów wieku bieżącego.

Kiedy w r. 1815 Olbers odkrył kometę dość słabą, bo gołym okiem niewidzialną i zastosował swą metodę przekonał się, że ona, podobnie jak znana mu kometa Halley’a obiega dokoła słońca i po 74 latach wrócić może. Bessel zaś wówczas już Dyrektor w Królewcu obliczył, że działania planet wielkich wówczas znanych[1] przyśpieszą powrót jej do słońca o 2 lata przeszło, tak że w r. 1887 spodziewać się jej powrotu należy. Aby ocenić trudności podobnego rachunku i jego dokładność dziś spojrzeć na stosunkową wielkość drogi ziemi i komety wyobrażoną na załączonym rysunku. Małe kółko około punktu S jako słońca przedstawia drogę ziemi odległej od słońca na 20 miljonów mil, elipsa zaś większa

 

Str. 22

 

wyobraża drogę komety Olbersa tak wydłużoną, że punkt jej A najdalszy od słońca leży od niego w odległości 700 miljonów mil, w punkcie tym musiała się znajdować kometa w r. 1851, a część drogi najodleglejszej planety Neptuna na rysunku wyobrażona wskazuje, że kometa daleko po za krańce układu słonecznego wychodzi. Na całym obwodzie tej drogi oznaczonym linją przerywaną kometa jest z ziemi niewidzialną; za zbliżaniem się dopiero do słońca na kawałku oznaczonym linją ciągłą może być obserwowaną i z tego kawałka drogi wnosimy o postaci pozostałej jej części biorąc za podstawę rachunku prawa siły ciężkości Newtona i prawa ruchu planet Keplera.

Trudność tego rodzaju obliczeń i zyskania nowych danych do poprawy przy powrocie komety motywują dostatecznie zajęcia kół naukowych jakie budzi wracająca kometa Olbersa, mimo tego że nie przedstawi ona świetnego widoku właściwego tylko wielkim kometom. Jest to trzeci fakt doniosłości sprawdzony. Daje on dostateczną rękojmię, że rachunek taki nie zawodzi, że i inne komety, których okresy obiegu na kilkaset lub kilka tysięcy lat są obliczone nie są czemś tylko przypuszczalnem, ale rzeczywistością potrzebują tylko długiego czasu do sprawdzenia.

Kometa Olbersa została dostrzeżoną już w d. 24 sierpnia r. b. na „Harward College” w Ameryce przez Brooks’a a od 27 sierpnia już starannie badana na wszystkich Europejskich obserwatoriach o ile stan powietrza na to pozwala. W Płońsku po raz pierwszy została dostrzeżoną w d. 6 Września kiedy była o 40 miljonów mil od ziemi odległą, przedstawiała się jak błyszcząca otoczka

 

Str. 23

 

z jaśniejszym środkiem i wydłużeniem zwiastującym tworzenie się warkocza.

(Rysunek 2)

w d. 28 Września rano znajdowała się o 38 miljonów mil od ziemi i już stała się jaśniejszą, świecąca atmosfera otaczała błyszcząca jądro wydłużając się w warkoczy prosty, jasny.

(Rysunek 3)

W ogóle jednak kometa Olbersa nie należy do świetnych i trudno ją będzie zobaczyć gołym okiem, bo i za czasów Olbersa tylko w lunetach była widoczną, a komety w powrotach swych nie zyskują na świetności, raczej słabną. Fakt ten zauważony na komecie Halley’a został wytłumaczony przez teorię Medyolańskiego astronoma Schiaparelliego. Wpływy przyciągania wielkich planet około których kometa przebiega działają na te gromadki ciał drobnych nie tylko mogą zbić je z drogi ale jeszcze pooddalać od siebie cząstki odleglejsze. Cząstki te rozsypują się powoli po tychże samych drogach i stanowią potem roje meteorytów ciemnych i niewidzialnych. Jeśli droga komety i rozsypanych jej meteorytów jest blizką drogi ziemi, meteoryty takie nieraz wpadają w atmosferę ziemi, rozpadają się wskutek tarcia i tworzą tak zwane gwiazdy spadające.

Z komety Olbersa cząstki takie do atmosfery ziemskiej dostać się nie mogą, bo droga jej odległa jest od drogi ziemi, ale rozsypywanie się jej jest możliwym jak każdej innej. Z tych powodów komety powracające, tracąc w swych obiegach stopniowo część swej materii rozsypanej po długiej drodze albo mniej świetne

 

Str. 24

 

Mi się stają albo co najwyżej zachowują swój stan poprzedni. Oprócz tych warunków spólnych wszystkim kometom, kometa Olbersa nie może się zbyt świetną wydać jeszcze z powodu swej znacznej od ziemi odległości. Przy największem zbliżeniu do ziemi w Październiku odległość jej będzie znacznie większą od odległości słońca bo dochodzić będzie do 37 miljonów mil. Znajdować się ona będzie wtedy pozornie w gwiazdozbiorze warkocza Bereniki prawie na przedłużeniu linii łączącej gwiazdę polarną z gwiazdą wielkiej niedźwiedzicy stanowiącą początek tak zwanego dyszla, w takiej odległości od tegoż dyszla, ku południowi jak gwiazda polarna ku północy. Widzieć ją będzie można tylko w drugiej połowie nocy w ciągu paru godzin poprzedzających wschód słońca. W drugiej połowie Października kometa będzie się oddalała coraz bardziej od słońca tracąc powoli blask aż do zupełnego zniknięcia.

 

                                                                                                               Jan Jędrzejewicz

Płońsk

W październiku 1887 r.

 

[1] Najodleglejsza z planet – Neptun, nie była jeszcze wówczas znaną. Później (nieczytelne) znacznie (nieczytelne) jej istnienia należy przyznać Besselowi  (w liście do Humboldt’a w r. 1840. Udowodnienia zaś tego istnienia rachunkiem dokonali jednocześnie w r. 1846 Leverier we Francji i Adams w Anglii. Na niebie znalazł ją podług tych danych Galle w Berlinie w tymże r. 1846.